Ile znaczy wiara w otaczający świat?

Ile znaczy wiara w otaczający świat?

Dlaczego ludzie nie są świadomi, że wierzą w świat, którego doświadczają? Że pomiędzy nimi, a światem jest cały historyczny dobytek człowieka, który tylko zamazuje obraz? Akceptując ten dobytek jednocześnie skazują się na permanentny akt wiary wobec siebie i świata w którym żyją. Ten akt wiary zastępuje „aktualne teraz”, które nie zna podziału na ja-świat. Mogę śmiało powiedzieć, że ten akt zarządza całą przestrzenią, czyli: kształtem, wartościami, pamięcią, faktami itd. Czy dlatego akt wiary w „cokolwiek” rządzi świadomością człowieka, że łatwiej jest wierzyć niż doświadczać „na żywo”?

A gdyby tak żyć bez potrzeby wiary w przeżywany świat?

Spotykam znanego mi człowieka. Kogo widzę? Co pojawia się mojej świadomości? Obraz, który wypracowałem sobie w przestrzeni mentalnej. Mogę użyć dowolnej nazwy na jego określenie. Może to być funkcja społeczna, z którą się stykam-kolega, sąsiad, kasjer w sklepie itp. Z punktu widzenia oddziaływań psychologicznych nakreślę jego istnienie za pomocą sformułowania np: ekstrawertyczny furiat. Mogę go charakteryzować uwzględniając hierarchię biologiczną- zgrupowanie atomów potocznie nazywane człowiekiem. Wybieram obraz który mi najbardziej pasuje, który mam najbardziej wpojony w moją świadomość. Niestety nie mam możliwości jego weryfikacji. Muszę uwierzyć w ten obraz, w sens nazywania.
 
Obrazów może być wiele. Ta mnogość opisów tyczy się wszystkiego czego doświadczamy, więc ilość opisów spotykanych w naszym życiu jest praktycznie nieskończona.

Nazywanie jest aktem wiary w znaczenie nadawane nazywanym przedmiotom, osobom, faktom itp. Ma swe podstawy w stwierdzeniu, że między słowem a określanym bytem jest ścisła zależność, możliwa do odszyfrowania za pomocą znaków alfabetu. Zależność niczym nie potwierdzona, lecz często i nadmiernie używana. Współczesny byt człowieka niemalże nie istnieje bez nazywania, określania. Jest to niezbędne do wyrażania swego miejsca w świecie, wartościowania swoich myśli, czynów i zamierzeń.

Sensem nazywania jest możliwość utrzymywania własnego istnienia na powierzchni świadomości swojej i innych. Bez możliwości odszukiwania się w gąszczu znaczeń, człowiek nie usadowił by sam siebie na szczycie hierarchii istot myślących, zarządzających myślą i słowem. To człowiek nazywa określone cząstki rzeczywistości na podstawie wymyślonej przez siebie siatki znaczeń. Ze słów powstaje całe dziedzictwo człowieka-jego historia, kultura, tradycja. I to wszystko powstało tylko dlatego, że uwierzył w sens nazywania, uwierzył w swoje siły i zdolności pozwalające mu to robić. Siła wiary w swoje zdolności zdominowała jego świadomość przeistaczając ją w złożony, wielofunkcyjny obraz rzeczywistości.

Moje wewnętrzne życie nazwom nie nadaje priorytetu. Polega na nieodwoływaniu się do nazw, wszelkich kształtów, barw, dźwięków, pamięci, tradycji. Chcę i mogę chłonąć świat i siebie każdą cząstką ciała i duszy.

Mam dwa wyjścia. Mogę żyć jakbym brał udział w programie na żywo, bez powtórek lub korzystać podczas całego życia ze wznowień, zapisanych w sferze nazw możliwych do odczytania, na nośniku wiary w trwałość własnych poczynań. Mogę wierzyć w sens nazw lub pozostawić potrzebę określania na boku, pozwolić na przepływ świadomości. Życie traktuję jak rzekę- żywą, płynną, która wpada na koło od młyna, opływa je i napędza. Porusza nim, mimo że koło nigdy nie nazwie wody, która nim kręci.

W tym układzie trudno pytać o siebie, ponieważ wybierając nieokreślony układ współrzędnych, mój punkt odniesienia praktycznie nie istnieje. Mogę nazywać świat i wierząc w sens nazw wzmacniać siebie. Mogę iść na żywioł i pozwolić, aby karty przeznaczenia pisały się same nie dbając o własne istnienie.

Dodaj komentarz