Jeśli liczysz na to, że właśnie podam Ci złoty środek, napiszę parę cytatów dzięki którym, z dnia na dzień będziesz pokonywał każdą kłodę pod swoimi nogami. To nawet się nie zabieraj za czytanie tego pierwszego wpisu ! Serio, zaufaj mi ale w tej kwestii nie jestem osobą z której należy brać przykład. Niekiedy szczytem moich ambicji jest obejrzenie kolejnego odcinka ulubionego serialu, fajnie nie ?
Tak się cały czas zastanawiam. Co jest ze mną nie tak ? Czy mam jakieś kompleksy, które cały czas mnie blokują ? Czy po prostu, po raz kolejny stawiam sobie jakąś wyimaginowaną wymówkę? Może, po prostu jestem leniwy. Fakt, każdy ma prawo do lekkiego lenistwa. Tylko, że w moim przypadku jest go znacząco za dużo. Taka mała ciekawostka. Kupiłem spory czas temu gitarę, cały czas leży zakurzona w kącie i twierdzę, że wreszcie nauczę się na niej grać. Zainwestowałem w sprzęt do ćwiczeń, a trochę się tego zebrało. Wcale Cię nie zaskoczę faktem, że cała ta otoczka „workout” skoczyła całkiem podobnie, jak moja nauka gry na gitarze. Może się to wydawać dosyć zabawne, że przez dłuższy czas sądziłem, że ja na to wszystko naprawdę nie miałem czasu. Poważnie, byłem taki naiwny?
Przecież nie musiałem tracić czasu na dojazd do siłowni. Mogłem poprosić znajomych, by wytłumaczyli mi podstawy gry na gitarze. Właśnie ! Mogłem, ale jak zwykle tego nie zrobiłem . Zawsze wyszukiwałem kolejną wymówkę, którą tak zawzięcie broniłem. Nie byłem wstanie przecież przegapić kolejnego sezonu ulubionego serialu, a trochę ich było. Jakby podliczyć ilość wszystkich prawie godzinnych odcinków, pomnożyć przez ilość sezonów. A co najważniejsze przez ilość produkcji, które mam za sobą. To wyszłaby całkiem pokaźna sumka zmarnowanego czasu. Rozumiem, że czasem taki „chillout” przy ekranie monitora jest zrozumiały. Ale w moim przypadku, wyrozumiałość w tej kwestii dawno przeszła w niebyt. A u Ciebie, jak to wygląda?
Druga strona medalu.
Spokojnie, już skończyłem marudzić. Możesz śmiało się odprężyć, a właściwie nie musisz dalej tego czytać, bo z pewnością Cię zanudzę. Potrafię zachęcić, prawda ?
Pomimo tego, że mój słomiany zapał zawsze do mnie wracał. Chyba za bardzo się ze mną zaprzyjaźnił. To jednak znajdzie się parę kwestii, w których znalazłem w sobie odrobinę samozaparcia do realizacji założonych planów. Chociażby, sam fakt założenia pierwszego bloga. Na pewno jest to jakiś mały wewnętrzny sukces. Postawiłem w tym kierunku pierwszy krok, a jest to raczej motywujące. Przecież od czegoś trzeba zacząć. 😉 Mogę się oszukiwać, że nie będę się przejmował negatywną oceną innych osób i śmiało pisać o tym, czego dusza zapragnie. Szczerze? Nie mam zamiaru wmawiać sobie, że czyjś sprzeczny pogląd, punkt spojrzenia na dany temat się nie liczy. Długo się zastanawiałem, czy zacząć pisać. A może po raz kolejny schować się za swoim cieniem i pozostać w słodkiej strefie komfortu. Czemu strach przed czymś nowym ma być dla mnie paraliżujący? Bez sensu, prawda ?
Wreszcie po dwóch latach pewnego epizodu w moim życiu. Przez, który moja samoocena drastycznie spadła. Udało mi się domknąć pewien etap, który za długo mnie blokował. Pomimo mojego leniwego charakteru, znalazłem jakąś wewnętrzną siłę, jaka dała mi porządnego kopa. W dużej mierze, zawdzięczam to osobom, które mi kibicowały. Szczególnie, w chwili zwątpienia w siebie. Naprawdę warto mieć kogoś bliskiego, w kim będzie miało się zawsze oparcie. Szczególnie jeśli jakaś osoba w Twoim otoczeniu jest bardzo ambitna i Ci na niej zależy, to będziesz robić wiele by znacznie od niej nie odbiegać. W sumie, jakby teraz się zastanowić to właśnie znalazłem tą motywację, dzięki bliskim mi ludziom . Motywację, która będzie mnie napędzać .
A u Ciebie jak to wygląda? Jeśli chociaż trochę utożsamiasz się z moim tekstem, to może zainteresuję Cię fakt, że rzuciłem sobie pewne wyzwanie. Ale o tym już nie długo. Napisz w komentarzu, to w jaki sposób sam wygrałeś z własnym lenistwem, pochwal się rezultatem. Uwierz mi, będzie to dla coś bardzo budującego !